środa, 9 października 2013

Dzień 40

photo by: Alexie12

Nastała kolejna pełna dziesiątka :). Moja waga co prawda się na mnie obraziła, ale nie zamierzam się tym przejmować. Robię dalej swoje. Staram się jak mogę i tylko to się liczy, a nie jakieś cyferki. Co prawda jest to motywujące, kiedy widać ciągłą poprawę, ale moje ciało zawsze żyło swoim własnym życiem. Chyba do tego przywykłam. Nie będę już zwalać winy na sprzęt lub stare baterie. Tak po prostu jest i już. Poza tym, zbliża się @, a wtedy nie powinnam wchodzić na wyrocznię. 

Jest dobrze :).

Wczoraj zaliczyłam kolejny trening p90x - x stretch. Powiem jedno. Rewelacja ! Nigdy nie myślałam, że godzinne rozciąganie i to w towarzystwie Toniego może być tak relaksujące. Niektóre ćwiczenia, które z początku wydawały się ekstremalne okazały się w moim przypadku niezwykle proste. Oczywiście część z nich robiłam w formie uproszczonej, bo organizm po tak długim okresie zastoju mam spięty, ale starałam się z  całych sił. Nie wiem dlaczego, ale ćwiczenia wymagające giętkości najbardziej mi się podobają. Jedni lubią skakać i wylewać siódme poty, ja kocham ćwiczenia relaksujące. 
Dzisiaj czeka mnie dzień z cardio x. Czuję wszystkie mięśnie, zwłaszcza ramiona i te przylegające do łopatek i żeber, ale dam radę :). O dziwo nogi mam wyjątkowo silne, pewnie dzięki codziennemu wchodzeniu po schodach na 3 piętro w jedną i drugą stronę. Dzięki staremu budownictwu nie mamy tutaj windy i słusznie. Trochę ruchu nie zaszkodzi, a i starsze babki trochę się poruszają, to tylko dobre dla zdrowia.

Wiecie co jest najgorsze podczas ćwiczeń? Nie to, że pocę się jak świnia albo nie daję rady robić niektórych "pozycji" bo ciało odmawia mi posłuszeństwa. Nie. Najgorszy jest mój... pies :P. Jest po prostu niemożliwa, kiedy tylko kładę się na ziemi lub klękam, ona zaraz podchodzi i próbuje na wszelakie sposoby przeszkadzać. Leżę twarzą do góry, jak w pozycji do robienia brzuszków, a ona podbiega, wącha tym swoim mokrym nochalem i próbuje lizać po twarzy :P. No i weź tu coś rób, jak ona akurat teraz poczuła chęć okazania miłości. I tak jest za każdym razem, bez wyjątku. Wyjątkowo polubiła tez moja matę, która jest dla niej wyjątkowo mięciutka i wygodna, jak tylko znajdzie chociaż kawałek wolnego miejsca to się wykłada. A spróbuj ją zgonić. Zejdzie, a za chwilę znowu wraca. Paskuda :).

~ * ~

Dzisiaj czeka mnie chyba kolejny ciężki dzień w pracy. Wczoraj od godziny 9 sprawdzałam dokumentację czy nie ma w niej różnic i błędów. Do 15 nie udało mi się skończyć, teraz czeka mnie część dalsza. Do tego znów trzeba jechać na odbiory usterek, bo ostatnim razem nie pojawił się przedstawiciel firmy wykonującej termomodernizację budynków. Coś czuję, że i dzisiaj będzie podobnie, bo zwrotka z pismem informującym do nas nie wróciła. Dostali co prawda faks, ale wiadomo, oryginału nie ma. A potem przy telefonie jeszcze udają, że o niczym nie wiedzą. Szkoda słów. Jest jednak jeden plus. Protokoły mamy już spisane, zostanie tylko podpisać i dodać ewentualne nowości. Może szybko zleci. Chociaż z drugiej strony będąc w terenie czas szybciej leci i nie muszę spoglądać co 10 minut na zegarek. Pamiętam był na początku mojej pracy taki czas, kiedy musiałam się przyzwyczaić do siedzenia po 8h. Wiadomo, wcześniej wstawanie o której się chciało, konkretna laba. Przestawienie się na system pracowniczy było raczej trudne. Ale udało się. Teraz siedząc cały dzień w domu nie mam co ze sobą zrobić. Aż dziwne. Nie lubię tej roboty, jest monotonna i nadzwyczaj nudna, ale brakowałoby mi jej. Wypłata jest zawsze tego samego dnia miesiąca, mam tę pewność. Mogłaby być wyższa, ale nie od razu Rzym zbudowali. Dojdę powoli do podwyżek (oby!).

Właśnie wróciłam z zesłania. Oczywiście nas pan Inspektor i pani z firmy olali :). Trudne do przewidzenia..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz