czwartek, 10 października 2013

Dzień 41 ~ 4/7 ~

photo by: Nigrita

Nadszedł ten dzień. Nieszczęsny @. Miałam nadzieję, że najgorsze przespałam, ale oczywiście się myliłam. Teraz siedzę sobie w pracy przy biureczku i męczę się ze skurczami.. Mam oczywiście w torebce tabletki przeciwbólowe, ale nigdy nie biorę takich specyfików bez potrzeby. Tylko wtedy, kiedy nie daję rady już wytrzymać. Nie chcę się uodparniać na leki. Takie mam zdanie i go nie zmienię :)

Jak można zauważyć, dodałam w tytule cyferki. To takie oznaczenie dla mnie samej. Dotyczą one ćwiczeń. Pierwsza to kolejny dzień treningu, a druga to całość. W tym przypadku mam 7 dni przygotowujących, a aktualnie jestem na dniu 4. Potem będzie już .../90 czyli jako całościowy program. Kiedyś już stosowałam podobne oznaczania i bardzo mnie to motywowało do pracy. Nie wiem jednak jak będzie dzisiaj, z racji @ i bolącego podbrzusza, ale liczę na to, że przejdzie do wieczora. Nie chciałabym robić przerwy, bo wiem czym to grozi. Totalnym rozleniwieniem. Pamiętam jak jeszcze w tym roku ćwiczyłam z Łukaszem p90. Robiliśmy przerwy co 2 dni, potem prawie co drugi dzień i w końcu przestaliśmy w ogóle. Teraz wolę nie popaść w ten wir odpoczynku. Tym bardziej, że mam za sobą dopiero 3 dni pracy a już czuję poprawę. Malutką, ale zawsze jest. Pierwszy trening był okropnie męczący, robiłam przerwy bardzo często, zwłaszcza na koniec. Wczoraj wypadło mi również cardio x i przyznam, że przerw miałam może 3 lub 4 i dobrnęłam do końca. Było ciężko, nawet bardzo momentami, ale powoli wydłużam czas ćwiczenia. W poniedziałek robiłam kilka powtórzeń, wczoraj już znacznie więcej. To chyba jednak coś znaczy.

Lubię oglądać filmiki motywujące z przemian ludzi, którzy ukończyli p90x. Są oczywiście zdumiewające, ale kiedy wczoraj przeleciałam jeden z nich, troszkę się zdołowałam. Nie tym, że ktoś źle wyglądał, wręcz przeciwnie (i był to w dodatku facet, więc nie mam co porównywać siły i muskulatury), lecz wizją tego, że mogę sobie nie poradzić. Nie mam jeszcze całego sprzętu, jak drążka do podciągania, nawet ekspanderów (ostatni porwał  Łukasz :P nie skomentuję :P). Jedyne moje pomoce to ciężarki i mata. Nie mam na to zbędnej kasy i po prostu martwię się, że nie podołam. Nie zrezygnuję, o nie. Znajdę rozwiązanie. Na pewno. Poszukam tanich rozwiązań i przekalkuluję wydatki. Najgorzej, że i mąki mi się powoli kończą a jest dopiero 10, więc nawet nie połowa miesiąca. Wnerwiające, tym bardziej, że nie mogę sobie pójść do sklepu i po prostu kupić co mi się podoba... Frustracja !

Wybaczcie, że dzisiaj taki ponurawy wpis, ale pogoda za oknem idealnie odwzorowuje mój nastrój :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz