czwartek, 24 października 2013

Dzień 55 ~ 10/90 ~

photo by: FreyaPhotos

Day 10 / Shoulders & Arms & AB Ripper X

No to już mój Łukasz zadbał o to, żebym nie popadła w żadne choroby. Postawił mnie na nogi i nie ma sprzeciwu :P. Kupił mi malutkiego batonika prince polo <3, którego oczywiście zjadłam, ale i tak zaraz spaliłam z cardio :). Po skończonym treningu poszłam się wykąpać, ochłonąć, wychodzę a na biurku co widzę? Filiżankę a w niej łyżka sorbetu malinowego, który leżał w zamrażarce chyba z 3 miesiące :). Kazał mi to zjeść, no to zjadłam, oczywiście nie omieszkałam pomarudzić :). Później zrobił mi na kolację kanapeczkę z chlebem żytnim i pasztetem (nie takim z puszki, normalnym robionym, w kostce, pychotka). Po prostu ją przede mną postawił i kazał zjeść. Znów. No ale dobra. Pochłonęłam z przyjemnością.
Widzę, że się o mnie martwi i troszczy. Ostatnio jadłam bardzo niewiele, o czym on nie wiedział, bo mu nie mówiłam. Nie chciałam. Ale w końcu się przyznałam i widzę, że robi wszystko abym się ogarnęła.

Kocham Go. Za to i za wszystko co dla mnie robi.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz