piątek, 18 października 2013

Dzień 49 ~ 5/90 ~

photo by: gigi50
Day 5 - Legs & Back, AB Ripper X

Czuję dzisiaj każdy możliwy mięsień... Każdy staw. Jestem wykończona, wszystko mnie boli.... Yoga to rzeczywiście najtrudniejszy zestaw ćwiczeń jaki przyszło mi wykonywać... Dotrwałam do połowy treningu i Łukasz kazał mi przerwać. Ledwo stałam na nogach, pot ze mnie leciał...Przed samymi ćwiczeniami byłam już zmęczona, więc tutaj szukam przyczyny. No nic, następnym razem postaram się przebrnąć przez więcej lub nawet całość.

~ * ~

Mój komputer powinien już wylądować w koszu na śmieci... Mam go serdecznie dosyć. Nie dość, że padł mi ten zasilacz, który trzeba było na szybko kupować i wymieniać, to teraz popsuła mi się literka... Wyłamał się jakiś plastik i nie mogę go włożyć z powrotem... Musiałam wykonać myk i podmienić brakującą literkę klawiszem którego nie używam (padło tutaj na End) i póki co tym się zadowolić. Znalazłam w sklepie internetowym możliwość kupna pojedynczych klawiszy, ale sztuka kosztuje 15 zł, kiedy całą klawiaturę można kupić za 50 zł. Paranoja :/. Już najchętniej bym się pozbyła tego grata i kupiła nowego. Najchętniej stacjonarnego PC-ta. Ehh...Wszystko sypie się na łeb na szyję, a pieniędzy tylko brakuje. I weź się tutaj człowieku trzymaj i nie załamuj...

~ * ~

Już mija tydzień, od kiedy dałam kuzynce moje wymiary, wagę i wypełnioną ankietę. Z jej strony wciąż cisza. O pomoc prosiłam ją z 2 miesiące temu jak nie więcej i nie dowiedziałam się od tej pory niczego rewelacyjnego. Ja rozumiem, ma swoje życie swoje sprawy, nie przeszkadza mi to, ale kurczę mogła powiedzieć, że nie ma czasu a ja czekam jak durna. Gdybym sama się nie zdecydowała na zmianę pewnych nawyków żywieniowych i zrezygnowaniu z różnych produktów, stałabym wciąż w tym samym miejscu od niemalże 50 dni. Chyba jestem zdana sama na siebie, jak zawsze... W dodatku przestał smakować mi już chleb bezglutenowy i zaczęło mnie to męczyć. W głowie krążą myśli, czy nie kupować normalnego razowego czy innego. Trudne decyzje mnie czekają :(...

~ * ~

Wiem, że może nie jest to odpowiednie miejsce na tego typu wywody, ale muszę z siebie coś wywalić. Co mnie irytuje ostatnimi czasy. Wiecie co to takiego? Wrzucanie zdjęć swoich dzieci na portale społecznościowe. Codziennie, po 3 sztuki, albo swoje zdjęcia ciążowe, niby artystyczne a wychodzi z tego nie wiadomo co. To jest po prostu okropne... Nie mam nic do posiadania dzieci, sama chcę mieć, ale bez przesady. Zmieniać swoje zdjęcie profilowe na zdjęcie noworodka, do tego zdjęcie w tle i wszystko inne możliwe, podniecanie się że syn/córka zrobiło pierwszą kupę do nocnika, no na miłość boską trochę ogłady ludzie kochani...Nie wszyscy musza i chcą o tym wiedzieć... Oczywiście istnieje możliwość wyłączenia sobie takiej osoby z widoku, ale po to mam ją w znajomych żeby wiedzieć co się u niej dzieje. Ostatnio zastanawiam się czy nie zlikwidować sobie konta i mieć święty spokój. Jest to jednak jedyny sposób komunikacji z niektórymi osobami, więc trzyma mnie jedynie to. Albo mój ostatni bulwers... Syn koleżanki skończył roczek. Ok wszyscy czekali na urodziny bla bla, wiadomo wielkie wydarzenie. Rozumiem to. Ale cholera, rozpływanie się nad tym faktem od 2 tygodni poprzedzających te cholerne urodziny? Pisanie jakimś dziwnym językiem ze swoimi "kochanymi" siostrami, z którymi jeszcze jak dzisiaj pamiętam prawie się nienawidziły? Porażka... Myślałam, że rzygnę... Milion buziaczków, serduszek, uśmieszków, no do zrzygania. To nic, że dziewczyna sama wychowuje dziecko bo jakiś gówniarz zrobił jej brzuch i uciekł za granicę czy Bóg wie gdzie. Kogo to obchodzi. Mówię wam. To jest paranoja dzisiejszego świata...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz