czwartek, 3 października 2013

Dzień 34

photo by: shadddow
Moja waga idzie w kąt. Zważę się oficjalnie ostatni raz w sobotę i chowam ja do szafy. Nie chcę, żeby zawładnęła moim życiem i samopoczuciem. Muszę zdać sobie sprawę z tego, że chudnę dużo wolniej niż normalna osoba i nie powinnam ważyć się często. Postanowiłam, że kolejne ważenie przeprowadzę po pełnych 30 dniach z p90x. Będzie to wg moich wstępnych obliczeń dnia 12 listopada. Około. Będzie to dla mnie chociaż drobna motywacja do tego, aby nie robić przerw tylko trwać w postanowieniu i skończyć chociaż ten jeden program treningowy. Poza tym, rewelacyjne rezultaty jakie można po nim uzyskać raczej motywują niż odwrotnie. Kolejne ważenie, czyli po 60 dniach wychodzi 12 grudnia. Ostatnie, po 90 dniach nie oszacuję, bo wiadomo wypadają w międzyczasie święta, później sylwester, tym bardziej, że nie wiem czy będę u siebie na miejscu. Na razie planów brak, ale muszę brać wszystko pod uwagę. 
Tak to jest u mnie z planowaniem długoterminowym, jak np z tymi pomiarami co tydzień. Prędzej czy później i tak zmieniam zdanie i idę w innym kierunku. Akurat tu mi nie zaszkodzi. Nie mogę się uzależnić od codziennego wchodzenia na wagę. To niebezpieczny kierunek.

Wczoraj przyszły nareszcie moje mąki i inne produkty :). Dostałam 2 mąki uniwersalne, 1 do wypieków, 1 z ciecierzycy, w gratisie 1 mąkę ryżową, masło z orzechów nerkowca (pychota!), gumę xantową (jest to naturalny produkt, nie jakaś chemia, chociaż nazwa może zmylić), mix do wypieku muffinek z żurawiną i jagodami (również bez chemii, wszystko naturalne) i organiczne bezglutenowe kostki rosołowe. Upiekłam też od razu chleb, żeby mieć już w domu pieczywo. Powiem tutaj, że widać dużą różnicę, kiedy mąka jest "czysta", czyli bez polepszaczy i spulchniaczy. Chleb wyszedł dużo niższy, bardziej zbity, ma normalny zapach a i na drugi dzień normalnie się zachowuje, czyli powoli czerstwieje. Poprzedni cały tydzień potrafił być świeży, co od razu rzuca domysły w stronę koncentratu do wypieku chleba. Poza tym, bardziej mi teraz ten smakuje, ma jakiś smak. Połowę chleba włożyłam do zamrażarki, bo na pewno byśmy tyle nie zjedli, a wyszedł spory bochenek. Teraz muszę kupić małą keksówkę, na mniejszy chlebek to na pewno uda się nam go spożyć w całości :). 
Upiekliśmy również wczoraj pyszną wędlinę na kanapkę - pieczony schab. Cudo ! Nareszcie mam pyszne kanapeczki, z naturalną wędliną :). Ostatnio sklepowej nie jem wcale i to nie ze względu na wątpliwy skład a raczej na brak ochoty do jej zjedzenia. Doszłam do wniosku, że już mi totalnie nie smakuje i zwyczajnie marnowała się za każdym razem kiedy tylko cokolwiek było kupione. Łukasz je tylko salami, więc nie było sensu nabywania większej ilości. Teraz przynajmniej mam pewność, że zjem normalną kanapkę z pyszną wkładką ;)

~ * ~

Myślałam ostatnio nas swoim mini biznesem domowym, jak to wszystko logistycznie rozwiązać. Te myśli dojrzewają powoli w moim umyśle, powstają nowe pomysły i rozwiązania. Postanowiłam zmienić totalnie moją stronę z wypiekami, zrobić ją w zupełnie innym stylu. Mam już w głowie jako taki układ i rozplanowanie, teraz tylko znaleźć czas i wcielić go w życie. Oczywiście jak na złość występuje jakiś błąd z połączeniem int, wiec nie zrobię nic. Wiatr w oczy jak zwykle...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz