Oj męczą mnie zakwasy od wczoraj ... Nie z tego jednak powodu opuściłam wczorajszy ruch. Od samego rana było po prostu strasznie. Byłam umówiona z hydraulikiem na godzinę 11. Specjalnie zerwałam się wcześniej z pracy, tylko po to, żeby zrobił te cholerne grzejniki. Przychodzę do domu i czekam, czekam... Godzina 12. Nie ma... Pomyślałam "o ty kutafieju jeden". Poszłam z powrotem do pracy bo co miałam robić. Siedziałam taka podminowana, że to tylko ja wiem. 15:30 - koniec pracy, wędrówka do sklepu po niezbędne rzeczy. To mi trochę humor poprawia, do momentu podejścia do kasy i wyciągania portfela.
Wróciłam do domu, odsapnęłam dosłownie chwilę i zabrałam się za robienie obiadu - pierś z kurczaka z warzywami i ryżem basmati. Szybki obiad i sycący. W tym samym czasie ogarniałam kuchnię, gotowałam zupę (kapuśniak mniam) i przygotowywałam jedzenie dla psa. Ogarnęłam lodówkę, bo już był taki bałagan, że ciężko cokolwiek znaleźć, poukładałam w szafkach, bo też syf. Od godziny 16:30 byłam bez przerwy na nogach, usiadłam może na pół godziny. Po tym wszystkim byłam tak wykończona, że jedyna myślą było tylko "usiąść!". Poza tym, dopiero dzisiaj załatwię sobie dobrą matę do ćwiczeń, bo moja podłoga jest tak śliska, że za każdym razem muszę moczyć odrobinę buty, żeby się tylko nie wywalić, albo nie zrobić przypadkowego szpagatu i wylądować z biodrami w gipsie.
Dzisiaj też powinna przyjść paczka z moimi nowymi produktami bezglutenowymi - masłem z orzechów nerkowca, mąki, same dobra :).
Tutaj chciałam polecić od razu firmę
organiczne24.pl . Może produkty są odrobinę droższe, ale kontakt z właścicielami i obsługa jest na najwyższym poziomie. Za wskazanie usterki w systemie i problemy techniczne zostałam "nagrodzona" stałym 5% rabatem na ich produkty :). W razie problemów bardzo szybko się z tobą skontaktują i wyjaśnią wątpliwości. Naprawdę polecam !
W dalszym ciągu czekam na dostawę produktów firmy Doves Farm w sklepie Balviten. Mają tam dużą gamę do wyboru, wszystko zdrowe i organiczne i już nie mogę się doczekać. A czekam już długo :P. Może w tym tygodniu będą mieli dostawę. Oby !
Tutaj muszę się też pożalić, chociaż problem jest nieco trywialny. Wypiłam dzisiaj rano do śniadania kakao z mlekiem 3.2%. Nie chodzi o procenty, a o samo mleko. I zrobiłam do pracy kanapkę z normalną kajzerką... Przez to oczekiwanie na mąki i brak wieczny gotówki na regularne zakupy zaowocował takimi problemami. Musiałam z czymś zrobić kanapkę, bo na samych owocach długo nie pociągnę. Na zrobienie sałatki nie mam rano absolutnie czasu, a dania z dnia poprzedniego, czyli nieświeże, nie bardzo mi smakują. Jeszcze gdybym miała tutaj jakąś mikrofalówkę chociaż to odgrzewałabym sobie jakieś obiady. A tak lipa. Nie mam tu przecież nawet normalnego krzesła... Jestem na doczepkę, jak zwykle. Tak więc zrobiłam tą glutenową kanapkę, ale zaraz się zreflektuje i znów wracam na dobry tor. Panikuję tutaj jakbym zjadła co najmniej tabliczkę czekolady mojej ukochanej. Tęsknię też za jakimś ciastem, nawet zwykłym z jabłkami. Chętnie bym zrobiła, ale muszę się zaopatrzyć w ksylitol, bo z cukrem to nie chcę go robić. Będzie tak, że upiekę a nie zjem nawet kawałka, bo będę czuła na sobie wzrok tego szkodliwego cukru. Ta wizja ile go zjadam, przeraża najbardziej. Teraz ograniczam się jedynie do posłodzenia odrobiną kawy. Zrobiłam w sumie tez bezy, ale zjadam maks jedną dziennie, jak mi się przypomni albo mam po prostu na to ochotę. Poza tym, są tak słodkie, że jedna starcza mi na cały dzień. Dosłownie :).
Może i powinnam tutaj ograniczyć do minusa te słodycze, albo cokolwiek innego, ale każdy mówi - wszystko jest dla ludzi. Staram się trzymać tej mantry, ale czasem czuję, że popadam ze skrajności w skrajność. Widzę też, jak ta moja kuzynka sobie radzi, jak odrobinę popadła w ortoreksję (czyli manię na punkcie zdrowej żywności). Zalecała mi ostatnio, abym wyrzuciła wszystko co przetworzone, musztardę, majonez i nawet ketchup robiła sama. Że mam ograniczyć ziemniaki, ryż nawet (polecała pełnoziarnisty, którego nie daje rady przełykać), żebym ograniczyła do maksa mąkę ryżową (chyba jedyną teraz mąkę którą mogę stosować), itd itp. Że mam uważać na indeks glikemiczny, że mam kupić sobie olej z orzecha włoskiego bo taki dobry. Mogę tu przytaczać masę przykładów. Poczułam się strasznie osaczona i totalnie zgłupiałam, bo moja wizja zdrowego żywienia jest totalnie odmienna. Porozmawiałam z mamą, która ma pojęcie o dietach dla osób z cukrzycą, więc muszą uważać na ten IG i uznała, że nie powinnam jednak aż tak trzymać się kuzynki zaleceń. Oświeciła mnie dopiero, że ona zawsze taka była, że przeginała w drugą stronę i że to też wcale dobre nie jest. Kiedyś pamiętam, jak poszła dopiero na studia, totalnie wpadła w wir imprez, jadła masę śmieciowego jedzenia, piła tony alkoholu. Dopiero jak poznała swojego teraźniejszego faceta, to się zmieniła. Nie wiem, czy to pod jego wpływem, czy po prostu wydoroślała, w każdym razie zmieniła się. Poświęciła się pracy i zdrowiu. Podziwiam ją za to, jednak podzielam zdanie mamy - przesadza. Zaleciła mi również, abym na razie zrezygnowała totalnie z glutenu, czyli uważała również na produkty, które w nazwie mają "zawiera ŚLADOWE ilości glutenu, soi, itd.". Ok rozumiem, że osoby uczulone muszą uważać nawet na drobniutkie ilość, albo ci którzy chorują na celiakię, czy insulinoodporność, którzy mają lekarskie zalecenia i wykluczenia. Ja nie mam żadnej z tych chorób, mam jedynie to cholerne hashimoto i robię to sama dla siebie. Dla lepszego samopoczucia. Nie chcę popaść w paranoję i zagubić się totalnie albo nie daj Boże popaść w anoreksje, bo będę się bała jeść cokolwiek z uwagi na skład...
Niech mnie ktoś od tego uchroni...