piątek, 28 lutego 2014

Po Tłustym Czwartku - balonik


Dokładnie tak dzisiaj się czuję. Jak balonik. Nie zjadłam góry pączków, ani jednego sklepowego. Ale cóż. Nie obyło się bez tego grzechu. Zrobiłyśmy z mamą pączków domowych. Zjadłam 3 normalne z dżemem wiśniowym i 2 donuty z czekoladowa polewa...
Dobrze, ze to "święto" jest tylko raz w roku...

Muszę tutaj od razu się wyspowiadać. Podjadam słodycze. Tak. Miałam w tym tygodniu dzień załamania. Akurat wypadł dzień @. Kupiłam takie lentilki i draże kokosowe (moja zguba). Przesypałam do miseczki i tak brałam po kilka sztuk. Ale kurcze, z dnia na dzień jest coraz gorzej. Muszę je jeść bo tylko o tym myślę, to jest jak nałóg. Znów do niego wróciłam, do tej cholernej czekolady która gubi mnie zawsze. Dosłownie.
Dzisiaj zjadam z Łukaszem to wszystko, żeby nie kusiło, a od jutro ćwiczenia idą w ruch. Już zaplanowałam cały miesiąc, powinnam wiec skończyć 4 kwietnia cały program. Potem będzie około miesiąca mel b, a od maja po urlopie ruszam z p90x classic. Już poczytałam o tym, wiem, czym zamienić yogę x i jest ok. Mam akurat trochę czasu, żeby się kondycyjnie przygotować. Mentalnie oczywiście też. Mamy zakupiony dywan od jakiegoś czasu, więc nie powinnam mieć teraz problemu ze ślizganiem i ćwiczeniami na podłodze. Najgorszą teraz przeszkodą jest pies, który nie daje nic robić, ale i z tym sobie poradzimy jak zawsze.

Nie chce tylko się zniechęcić i szukać wymówek. A to nie mam czasu, a to siły, a to ochoty. Muszę i już. To dla mojego dobra. Chciałam coś zmienić w życiu. Teraz mam okazje. Ogarnę jeszcze tylko te durne jedzenie obleśne, i będzie w porządku. Trzymajcie kciuki, żebym jutro nie skrewiła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz