czwartek, 13 marca 2014

Niezły kop do działania !


Weszłam dzisiaj rano z ciekawości na wagę. Pomyślałam, a, co mi szkodzi, może akurat zobaczę mniej jakimś cudem (naprawdę cudem biorąc pod uwagę moje ostatnie poczynania). No i cóż, tak to jest jak się człowiek przeliczy i to znacznie. Waga pokazała magiczne 67 kg. Nie załamałam się, o nie. Dzisiaj jestem w bojowym nastroju. Zobaczyłam te nieszczęsne cyferki i od razu powiedziałam sobie "o nie, koniec z tym, to znak, że czas w końcu przestać się użalać i coś zdziałać. Samo się nie zrobi". Tak też uczyniłam. Zamiast słodkich chrupków na śniadanie zjadłam pluszkę i gruszkę (też to pieczywo nie należy do najlepszych, ale musiałam i tak się pozbyć, a wyrzucać jedzenia nie mam zamiaru, aż taka bogata to nie jestem). Dzisiaj przygotuję może musli do słoiczka i będę sobie gotowe zabierać. Codziennie wieczorem przygotować owsiankę na rano, tylko do podgrzania. Najlepiej na wodzie. Chce na jakiś czas odstawić mleko. Może mi pomoże, bo w pracy ciężko mi wysiedzieć tak męczą mnie wzdęcia. Do tego przez bite 8h praktycznie siedzę, wiec wyobraźcie sobie ten ból...

Od jakiś 3 tygodni mam w pracy czajnik w pokoju, więc problemu z piciem nie będzie. Nie trzeba teraz iść na łaskę do sąsiedniego pokoju, więc z tym się znacznie poprawię. Co prawda powinnam pić wodę, ale to za każdym razem muszę brać butelkę do pracy, a w pokoju nie mam miejsca na całą zgrzewkę, zresztą, kto mi ją tu przytarga bez samochodu :). Dam radę, coś wymyślę na pewno.

Ćwiczenia wczorajsze zaliczone. Z malutką przerwą na wizytę mamy, ale to tylko 5 minut więc nic się nie stało. Dokończyłam jak tylko wróciłam do mieszkania. Rowerek w tym tygodniu odstawiam na bok, nie mam na razie czasu i siły. Muszę przyzwyczaić organizm. Poza tym, jak od razu sobie zafunduję taką mega dawkę ruchu od samego początku to niedługo wytrzymam psychicznie. Od razu mi się wszystkiego odechce.

Zbieram siły do walki ze sobą, z ciałem i przede wszystkim leniwym umysłem. Pogoda sprzyja, od razu więcej zapału do czegokolwiek :). Szkoda jedynie, że ten piękny czas trzeba przesiedzieć w pracy, ale cóż, świat nie jest kolorowy i idealny dla wszystkich. Cieszę się, że mam w ogóle tą pracę, więc nie powinnam narzekać. Co jednak dziwne, kierownik dziś nieobecny mimo, iż powinien już wrócić z rehabilitacji. Oby nie poszedł leser na kolejny urlop (niestety, jest leserem, ale to za długa historia :) ).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz