piątek, 29 listopada 2013

Dzień 91

photo by: Elf-Trader

Minęły 3 miesiące, a ja jestem w czarnej dupie, za przeproszeniem. Nic nie osiągnęłam, jestem zła i zrezygnowana. Dobił mnie też wczorajszy dzień, modliłam się, żeby szybciej się skończył...

Byłam z dziewczynami na tą delegację umówiona na 8:50. o godzinie 8:30 dzwoni do mnie pani E i mówi, że się umówiła z panią M ok 8:40 że będą mniej więcej 8:45 coś koło tego. Ok to zbieram się, jest za dwadzieścia i telefon, znów, że już czekają. Ok, to pędem do samochodu.
Dojechałyśmy ok 10 do miasta. Pytam, czy mogą mnie wysadzić na ulicy takiej i takiej, bo będę miała bliżej do autobusu, żeby dotrzeć do centrum. Zaznaczę tutaj, że owa ulica, przecina tą którą jechały, jedną z głównych. Powiedziały, że nie bo one mają ustaloną trasę. Myślę, dobra nie będę z tępymi dzidami dyskutować. Wysiadłam. Zimno, mżawka, brzydko. Rewelacja. Musiałam przejść kilka dobrych km do swojego przystanku. Po drodze zgubiłam ukochany kolczyk, została mi tylko końcówka. Przeklęłam w duchu. Dotarłam na ten nieszczęsny autobus, jeden plus, że czekałam tylko 2 minuty. Dojechałam do centrum, zanim znalazłam budynek do którego miałam trafić to krążyłam z 15 minut. Ok załatwiłam co miałam, teraz do galerii. A może kurtkę znajdę? Łudziłam się. Dojechałam gdzie miałam połaziłam po każdym sklepie i nic! Same szmaty za przeproszeniem... Wnerwiłam się, usiadłam wypiłam trochę kawy, zjadłam kawałek tiramisu i zajęłam się książką, którą wzięłam ze sobą na nudę. Miałam teoretycznie czas do 14, więc tak sobie wszystko zaplanowałam, żeby o tej godzinie być już z powrotem pod budynkiem ksero (tam załatwiałam wydruki). Siedzę w najlepsze, gdy nagle telefon o godzinie 13 (!), że one już skończyły szkolenie, że jadą już pod budynek. Ja tu przy kawie, nie zjadłam jeszcze do końca i mam wracać. Pytam, czy mogą po mnie zajechać, bo to po drodze przecież, a one, że nie bo nie znają miasta i nie będą jeździć bo mają ustaloną trasę. No bladź. Mówię, że w takim razie muszę iść na autobus, że poczekają na mnie trochę bo nie wiem o której jest itd. Czułam oczywiście w głosie już marudzenie, ale olałam. Tak to się z cipami umawiać. Zostawiłam wszystko poszłam na tego busa, poczekałam 5 minut i zajechałam. Odebrały na szczęście za mnie wszystkie mapy więc o tyle miałam mniej. Pojechałyśmy do domu. 
Cały dzień bolał mnie żołądek, z nerwów, braku jedzenia, bakterii? Ledwo wysiedziałam w samochodzie. Zaszłam do domu, to od razu się położyłam. Nie przechodziło, cokolwiek bym nie zjadła czy wypiła. No nic, zabrałam się za obiad, zrobiłam go w miarę szybko i usiadłam, zjadłam (jedyny treściwy posiłek w tym dniu, reszta to syf).Miałam dość wszystkiego, położyłam się już o 21. Poryczałam z godzinę i zasnęłam.
Tak skończył się ten dzień. Nawet rowerka dałam rade pokorzystać jedynie z 20min, mroczki przed oczami nie do opisania. Chyba choroba idzie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz