wtorek, 26 listopada 2013

Dzień 88

photo by: RezzanAtakol

Po wczorajszej Yodze X mam straszne bolączki... Nie wiem czy są to zakwasy, czy inne cholerstwo,ale boli mnie dosłownie wszystko, czuję każdą kosteczkę... Najgorsze w tym wszystkim jest to, że w połowie treningu kolano zaczęło cholernie boleć, pewnie od prostowania nóg, nad którym walczę za każdym razem bo jest to bardzo istotne. Po jakiś 45 minutach Łukasz kazał mi skończyć, ale ja się zaparłam i zrobiłam pełne 90min. Nie dałam się. Oczywiście niektóre pozycje są dla mnie wręcz niewykonalne, ale staram się jak tylko mogę. Poza tym, moja mata jest po prostu beznadziejna. Nie dość, że wąska, gruba (chociaż tutaj w niektórych ćwiczeniach jest plusem) to strasznie czepliwa. Z takiego dziwnego materiału wykonana. Muszę zainwestować w typową matę do jogi, odżałuję tą stówkę nawet jeśli będzie trzeba. No i buty, bardzo potrzebuję nowych a pustki zieją na koncie i święta za pasem ehh. Coś może wykombinuję, a póki co godzę się z tym co mam.

Stanęłam dzisiaj na wagę, jest znów bez zmian albo nawet i gorzej. Cały czas oscyluję w granicach 68-69 i mam już tego dosyć. Ile można ważyć tyle samo. Przez to mam zaburzone poczucie własnej wartości i nie widzę nawet najmniejszych postępów w wyglądzie mojego ciała. No ale nic, pozostaje mi być jedynie cierpliwą i robić dalej to co robię. Zazdroszczę dziewczynom, które przy najmniejszych staraniach zrzucają zbędne kilogramy, a moje stoją za murem i ani myślą skapitulować. Walczę już od 3 miesięcy i nie widzę niemal żadnej różnicy, a przy normalnym trybie powinno być mnie około 10 kg mniej. A jest ile? Zero. Nie wiem co robić :(. Nic mi nie pomaga...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz