wtorek, 19 listopada 2013

Dzień 81

photo by: lieveheersbeestje

Popłynęłam. Oj niestety. Wczoraj od samego rana wiedziałam, że coś będzie nie tak. Najpierw marcinek - zjeść trzeba było nawet mały plasterek, bo koledze z pracy się dziecko urodziło, więc nie wypada odmawiać. Potem dostałam sms od Łukasza, że nie da rady ze mną ćwiczyć wczoraj bo ma problemy z kręgosłupem (tutaj wiem, że nie kłamał, bo ostatnio chodzi cały czas połamany i spać w nocy nie może, ale nie, do lekarza nie pójdzie przecież). Przyszłam z pracy i totalnie odpadłam. Zjedliśmy obiad, pospałam do 18 (wyszło tak z 45min) a pooteeem jak mnie coś nęciło, to nie odpuściłam. Zjadłam resztki czekolady ze słoika, takiego do smarowania (było tego ze 2 łyżki, ale jednak...) a na koniec kilka paluszków, czyli czegoś, czego nie jadłam od bardzo dawna. Jestem bardzo na siebie zła, że się zawiodłam w każdym aspekcie. Żołądek mnie rozbolał, spuchłam jak balonik i całą noc źle się czułam. Trzyma mnie do dzisiaj. Powiedziałam sobie - dość. Czas się ponownie wziąć z garść i przemyśleć swoje postępowanie. Nie mogę żyć tak w nieskończoność. Żeby osiągnąć to o czym marzę, nie da się zrobić tego bez wyrzeczeń. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Będzie płacz, będzie smutek, ale opłaci się. Wiem, że potrafię. Czas wejść w czeluście internetu w celu pozyskania inspiracji. Zdaję sobie sprawę, że mam we wszystkim trudniej, że wolniej. Nie może mnie to jednak zniechęcić. Co prawda nie bardzo wiem jeszcze jak się zabrać do niektórych rzeczy, ale czas zorganizować sobie życie i robić coś konkretnego, a nie wiecznie narzekać, że jestem życiowym nieudacznikiem. Jest to trudne, ale wykonalne. Trzeba tylko chcieć i zacząć. Potem jest już łatwiej i zyskujemy większą satysfakcję z tego co robimy. Nadszedł czas i na mnie. Nie chcę, aby zostało to tylko w sferze "chcenia". Chcę, żeby weszło to wszystko w czyn. Decyzja podjęta, czas w wprowadzić to wszystko w czyn.

Posiłki na kolejny dzień w pracy powinnam zacząć robić sobie wieczorem. Da mi to trochę więcej czasu rano na przygotowanie sobie śniadania. Co prawda. wyrabiam się i teraz, ale te kilka minut czasem zbawia. Do tego nie będę miała problemu z wymyślaniem. Po prostu zabieram z lodówki i idę. Poza tym daje to więcej czasu na przygotowanie i nie muszę robić wszystkiego na tempo. Przez ten nieszczęsny czas, bywają posiłki takie, że nie mam ochoty ich nawet jeść, albo są zwyczajnie bezsensowne. Jak dzisiaj, ale pominę milczeniem. Powinnam usiąść i raz a dobrze wymyślić jedzenie na nadchodzący tydzień. Zajmie to godzinę lub dwie, a nie będę musiała się głowić nad tym w kolejne dni. Nie lubię tego robić, bo już kiedyś próbowałam, ale chyba nie zostaje mi nic innego. Będąc na wykupionej diecie wiedziałam co jem kolejnego dnia i nie musiałam się głowić. Obiady zostawiam tzw domowe, ponieważ Łukasz po pracy musi zjeść coś konkretnego, a nie mam zamiaru gotować na 2 garnki, z czego jeden na pewno się popsuje. Jem dużo mniej, nie cały wielki talerz, ale powinnam i tak to zmniejszyć, korzystać małego talerzyka. Przynajmniej wizualnie będę miała wrażenie, że jem wielkie góry jedzenia i oczy się najedzą. Muszę wprowadzić do jadłospisu większą ilość warzyw, bo z owocami nie mam problemu. No i oczywiście woda. Moje największe zmartwienie, bo zwyczajnie nie odczuwam pragnienia i bardzo często wlewam w siebie na siłę. Jest to jakiś sposób, ale na krótką metę wystarczał. Teraz trzeba wrócić z tym na dobre. Wiem, że dla mojego organizmu będzie to zbawienne a i oczyszczę się z toksyn, które zalegają we mnie i są nieodłączną częścią mojego ciała. Oczywiście niechcianą. Dodatkowo chcę kupić sobie jakieś szejki białkowe na kolację, bo jem go zdecydowanie za mało, a nie będę dostarczać go z nabiału. Mięsa tez mogę jeść ograniczone ilości. Soja odpada. Nie dość, że modyfikowana genetycznie, to ze względu na tarczycę jest absolutnie zabroniona. Nigdy zresztą nie jadłam, więc czego oczy nie widzą sercu nie żal. 

Dzisiaj czeka mnie jazda na rowerku i Ab Ripper. Nie ma żadnych wymówek. Będzie i koniec. Nasiedziałam się wystarczająco. Czas wrócić do treningów. Koniec kropka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz