czwartek, 7 listopada 2013

Dzień 69

photo by: andersartigkeit

Mój nastrój waha się dzisiaj na pograniczu 0 i -5. Najchętniej wróciłabym do domu, położyła się do łózka i przespała cały dzień. Dodatkowo przyszedł ten spodziewany @ i męczę się teraz z bólami krzyża i brzucha. Miałam wczoraj takie nastawienie na trening, a cholera jedna przyszła i wszystko poszło w odstawkę. Niby ta dolegliwość, to żadna choroba, ale ja zwyczajnie mam wtedy braki sił, od razu skurcze i na tym się kończy. 2 dni wyjęte z życia kompletnie. Zobaczymy co prawda jak będzie dzisiaj, ale nie chcę być znów zawiedziona jak wczoraj. 
W ogóle czuję, że siebie zawodzę. W każdym aspekcie. Tyle mam planów, chęci do wszystkiego a nic z tego nie wychodzi, lub tylko niewielki skrawek. Tak cudownie miałam zmienić swoje życie, a teraz jest tylko po górkę. Staram się, ale chyba nie z całych sił. Takie odnoszę wrażenie. Czy mylne, czy nie, tak jest. Wciąż analizuję dni, co zrobiłam dobrze, co nie, jeżeli zawaliłam, nawet w tym 1% to jestem zła i mam wyrzuty sumienia. Dlaczego? Jestem perfekcjonistką. W każdej dziedzinie. To utrudnia niesamowicie życie i jest wielce uciążliwe.

Gdzie podziało się moje pozytywne nastawienie do życia? Do tego co robię? Do samej siebie? Znika z każdym dniem, zaciera się coraz bardziej. Muszę się na nowo odnaleźć, bo nie chcę wrócić znów do punktu wyjścia. Po raz kolejny. Nie uniosę tego. Po prostu już nie dam rady. Poddam się i nie powstanę. Wiem to. Muszę się trzymać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz