poniedziałek, 4 listopada 2013

Dzień 66

photo by: LuizaLazar
Długi weekend minął mi bardzo przyjemnie mimo jakiś tam obaw :). W minionym tygodniu często widziałam się z rodzinką, czego naprawdę mi ostatnio brakowało. Teraz tylko czekam, aż przyjedzie siostra ze Śląska, bo widziałam ją ostatnio na żywo ok 2 miesięcy temu. Nadal ciężko mi się przyzwyczaić do faktu, że widujemy się tak rzadko, a kiedyś mieszkałyśmy w jednym pokoju przez ponad 20 lat. Mimo, że wiecznie doprowadzała mnie do szału i czasem miałam jej dość to teraz po prostu... tęsknie. I tyle. Muszę się jednak przyznać, że dzięki temu kontakt się nam znacznie poprawił, bo zwyczajnie nie marnujemy czasu na bezsensowne kłótnie, mamy wiele wspólnych tematów, nawet tych najgłupszych. Chyba człowiek nareszcie dorósł... 

Ok. Koniec tygodniu kompletnie zawaliłam, bo były słodycze, jakieś tam lizaczki odpustowe, kawałek ciasta tu, kawałek tam i się nazbierało. Wczoraj to już totalna porażka, ale nie będę o tym opowiadać. Szkoda czasu. Było minęło. Teraz będzie lepiej. Dzień zaczęłam niemalże wzorowo, bo owsianką z kawałkiem banana, suszoną śliwka i wiórkami kokosowymi. Nie jest to danie, które ubóstwiam itp. ale jest bardzo smaczne i pożywne. Przyzwyczaję się. Na jedzonko do pracy tez zrobiłam kanapki z chlebem żytnim plus po jabłku. Co z obiadem jeszcze musimy pomyśleć, bo w lodówce znowu pustki i na zakupy się małe wybieramy. Zaplanowaliśmy dzisiaj sporo porządków w domu, bo tak nam się ostatnio nic nie chciało, że teraz trzeba trochę chatę doprowadzić do ładu. Szkoda, że pogoda brzydka bo i okna bym pomyła w końcu, a tak trzeba czekać na przejaśnienia... No nic.

Planuję dzisiaj wrócić do ćwiczeń z Tonim. Oby kolana mi na to pozwoliły, a bardzo się tego obawiam... Pozawijam na wszelki wypadek i spróbuję. Wciąż jakoś nie mogę się przemóc do opcji ćwiczenia co drugi dzień. Zobaczę przy okazji. Ciężko mi przemówić do rozumu, jak się na coś zasadzę, dlatego jestem taka marudna. Nic nie poradzę :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz