piątek, 20 września 2013

Dzień 21

photo by: Spademm

Jutro wielki dzień ważenia. Zobaczymy jak mi poszło w tym tygodniu. Nie przekroczyłam (przynajmniej mam taką nadzieję, bo wiadomo jak to jest z tymi podliczeniami kcal) założonej dziennej dawki kaloryczności. Nie ruszyłam w tym tygodniu mleka ani przetworów (nie wliczam tu masła do kanapki, bo bez przesady), bezglutenowo było również wzorowo. Jedynym minusem jest tutaj ruch, ale co poradzę. Muszę się odpowiednio nastroić. Poza tym kiedy ćwiczę sama, to jakoś tak mi trochę głupio, że ja tu robię wygibasy a Łukasz siedzi przy komputerze. Nie chcę go do niczego zmuszać, bo wiem, że ma dużo ruchu w pracy. Byłoby jednak miło.
W sobotę przybywa do mnie siostra cioteczna, instruktorka fitnessu czy jakoś tak. Zapowiedziała, że zrobi mi przegląd w szafkach :P. A proszę bardzo, niczego nie znajdzie :D. Sama powywalałam większość rzeczy, albo po prostu oddałam je mamie. Mam oczywiście w szufladzie pozostałości, w postaci galaretek czy budyniów, ale leżą sobie spokojnie nie ruszane, więc co mam je wyrzucać, tym bardziej, że może się kiedyś przydadzą na szybki deser dla kogoś. Chociaż gości nie oczekuję, bo kto niby miałby przychodzić? Jedyny kolega z którym utrzymywałam bliższy kontakt też wypiął dupę, to po kiego czorta mam się w ogóle starać. Już mnie to zmęczyło. Wieczna walka o znajomości i przyjaciół. Może jest to trochę przykre, jednak z drugiej strony nie muszę żyć problemami innych. Wiecznie byłam ta od słuchania i nie daj Boże do doradzania. Miałam jednak to szczerze gdzieś i zachowywałam się jak dobra koleżanka. Kiedyś było to i pewnie dla mnie fajne, że ktoś chce mi się zwierzyć z trywialnych problemów. Teraz to istne głupoty. Człowiek dojrzewa jednak z wiekiem. A co w tym wszystkim jest najlepsze? Koleżanka, która nazywała mnie przyjaciółką i tak się fajnie dogadywałyśmy przecież, poznała sobie chłopaka, zwierzyła się z problemów pomogłam, udało się i sobie żyli. A potem co? Nawet na ślub nie zaprosiła (nie żeby mi zależało, ale jednak to trochę przykre), ba ! Nawet o tym nie poinformowała ! Dowiedziałam się z trzeciej ręki od jej byłego. Co to w ogóle ma być? Ja nie rozumiem ... Ok znalazła faceta z dochodem, bo tatuś ma firmę budowlaną, ale cholera, żeby zachować się jak ostatnia łajza? Nie do zaakceptowania. Poza tym ślub po roku czy dwóch chodzenia ze sobą. Powodzenia w dalszym życiu, życzę jej szybkiego rozwodu :/. Tak. Jestem podła. Mam to w nosie. Nienawidzę nieszczerych ludzi i tyle. 

Rozpisałam się na jakieś głupoty. Dzisiaj czeka mnie kolejny dzień odbiorów usterek w pracy. Pogoda oczywiście dopisała - deszcz od samego poranka plus zimnica zimowa. Sama się sobie dziwie, że mam tak mocną odporność pomimo hashi. Wczoraj spędziłam na mokrym podwórku i zimnie ok 2h i dzisiaj żyję, nie mam kataru ani gorączki. Sukces ! 
Prosiłam wcześniej o chorobę, bo bałam się tych wypadów do szkół z tymi usterkami. Okazało się, że nie jest tak źle. Zobaczymy dzisiaj, oby było tak jak wczoraj. Znając życie, złapie mnie na weekend, albo w najmniej odpowiednim momencie, ale to już standard. Idzie się przyzwyczaić. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz