czwartek, 19 września 2013

Dzień 20

photo by: Oer-Wout

Kiedy w końcu przestanie padać ? Ja rozumiem, jesień idzie itd, ale pada od niemalże tygodnia bez przerwy. Nie chce się przez to nigdzie wychodzić, nawet do sklepu po durne zakupy. Dzisiaj mnie to czeka, czy deszcz czy pogoda, lodówka świeci pustkami, a z nicości obiadu nie wymyślę ani posiłków do pracy.

Mamy czwartek i wielkimi krokami zbliżam się do kolejnego ważenia. Nie wiem dlaczego, ale jest to dla mnie wielkie wydarzenie i zawsze się bardzo tym stresuję. Ten tydzień czuję, że znów zawalam z ćwiczeniami, chociaż 2h Callan mam już zaliczone. Pogoda nie nastraja do niczego. Najchętniej siedziałabym i tylko wyszywała. Najbardziej relaksujące zajęcie ostatnimi dniami. Poza tym, za wszelką cenę staram się nie kłaść po przyjściu z pracy, bo wiem czym to się może skończyć. Zmarnowanym popołudniem. Ja rozumiem, że to najlepsza pogoda i pora na sen, ale muszę się trzymać. Łukasz potrafi przespać 15 min i jest wypoczęty. Na mnie to absolutnie nie działa i kończy się na 3h. 
Rower stoi nadal i czeka aż zrobię z niego użytek. Totalnie znikła moja motywacja do jego stosowania. Zapłaciłam za niego niemałą jak dla mnie kasę, a stoi i robi za wieszak :(. Jak się zmusić ? No jak ?

~ * ~

Dziś znów kolejny dzień samotnej pracy. Nie mówię tutaj, że tęsknię za paplaniną współpracownicy. Bardziej za brakiem pracy. Wiem, że dopiero się uczę wielu rzeczy, ale po takim okresie czasu nadal jestem białym murzynem i robię najłatwiejszą robotę jaka tutaj jest. Tak, wiem, liczy się kasa, ale chcialabym też cokolwiek znaczyć i mieć jakąś satysfakcję z tego co robię. Sama nie wiem, może urzędowa praca nie jest jednak dla mnie, pomimo tylu "wygód". Dodatki, 13tki, nagrody, bony świąteczne. Tego w prywatnej firmie nie dostanę, tutaj mogę na to liczyć a i wypłata jest zawsze tego samego dnia, więc nie powinnam narzekać. Nie biorę pracy do domu, to jest kolejny plus. Chyba mnie tutaj lubią, więc następna porcja motywacji do tego by nie narzekać. No cóż, trzeba się cieszyć z tego co mamy. Tym bardziej, że teraz o prace naprawdę trudno, a studia tak naprawdę nie znaczą nic. Nawet do stażu pracy się nie wliczają, co uważam za totalny kretynizm. Ale co może jednostka wobec koryta. Naprawdę chciałabym wyjechać do Kanady. Brakowałoby mi jednak bardzo rodziny, którą mam tutaj cały czas na miejscu i mogę wpaść kiedy tylko mam na to ochotę lub potrzebę. Czemu to życie musi być takie skomplikowane i trudne? Dlaczego młodzi mają taki okropny start w dorosłe życie? Portale społecznościowe tym bardziej to utrudniają, przynajmniej dla mnie. Kiedy widzę, że tej koleżance się powiodło, ta ma dobrą pracę, tamten kolega mieszka za granicą, to włazi we mnie zielony potwór zazdrości. Nie jest to zazdrość zawistna, bardziej zadaję sobie pytanie, dlaczego jestem takim nieudacznikiem życiowym. Co zrobiłam w życiu źle, że moje losy się potoczyły tak a nie inaczej. Nie żałuję większości swoich młodych decyzji, jednak parę rzeczy na pewno bym zmieniła. Zresztą, who doesn't? Chciałabym podwyższać swoje kwalifikacje, robić różne kursy, ale zawsze wychodzi jeden problem - kasa. Nikt mi jej nie da, jak sama nie odłożę, to nic nie będę miała, taki fakt. Rodziców też nie będę obciążać, sami mają swoje problemy do których ja się nie chcę dokładać. 
Wiem co chciałabym robić w życiu, przynajmniej na chwilę obecną. Być baristą. I cukiernikiem. Z pasją. Nie ma z tego kokosów, ale robiłabym przynajmniej to co kocham. Do pójścia na studia techniczne przekonały mnie chyba liczne wypowiedzi rodziny i obcych dla mnie ludzi. Że to rewelacyjny wybór, że będzie na pewno dobra kasa z tego, tak dużo będziesz zarabiać, teraz potrzebują takich ludzi. Teraz się pytam - gdzie te pieniądze? Gdzie ta praca i rozchwytywanie na każdym kroku? Bez znajomości nic nie osiągniesz. Nic. Taki to porąbany świat i kraj. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz