środa, 11 września 2013

Dzień 12 - puchnę ?

photo by: gigi50

Oj coś dzisiaj jest nie najlepiej. Czuję się spuchnięta jak balon. O dziwo jednak na twarzy nic nie zaobserwowałam jak to bywało dotychczas. Nogi mam jak dwa serdelki napakowane wodą. Zrzucam całą winę na zbliżający się @ lub tą wczorajszą fasolkę na obiad :/. To nie był chyba najlepszy pomysł, tylko po niej później z narzeczonym cierpimy... Niby jest obiad na 2 dni, ale już wolę zrobić coś lekkiego i później nie zdychać kolejną dobę po zjedzeniu. 

Mam również dziwne myśli, tak jakoś mnie nachodzą. Boję się stanąć wcześniej na wagę niż przed ustalonym dniem, bo wmawiam sobie, że zobaczę wagę wyższą o kilka kilo. Nie jem słodyczy, jedyne na co sobie pozwalam to małe pudełeczko monte (takie z czteropaku, jest bezglutenowe) lub na własnoręcznie upieczoną muffinkę (bezglutenowa, bezmleczna i bez cukru, za to na wstrętnej stevii... muszę się jej pozbyć z domu, okropieństwo), nie piję nic słodkiego za wyjątkiem soków 100% i wody (nie smakowej) plus mięta lub melisa. Powinnam pić więcej zielonej herbaty, ale coś nie mogę znaleźć swojego smaku, żeby mi podpasował. Pomimo tego wszystkiego, trzymania się zasad, ciągle coś wmawia mi do głowy, że tylko przytyje, że jestem skazana na tłuszcz. Fakt, powinnam więcej się ruszać, bo lenistwo jak na razie wygrywa, ale i bez tego da się chudnąć. No nic, poobserwuję, nie zrezygnuję mimo porażek lub zastojów. Chcę tylko, żeby w końcu mi się udało, żeby ktoś mnie podziwiał za pracę jaką włożyłam w swój cel (może to egoistyczne, ale każdy jest taką osobą w pewnym stopniu :P).

~ * ~

Jutro znów czeka mnie samotny dzień w pracy, jednak niespecjalnie z tego powodu narzekam. Lubię posiedzieć w ciszy, nikt mnie wtedy nie zamęcza wielogodzinnymi monologami. Kierownik tez wybiera się na długi urlop, bo aż do 1 października, więc będą totalne luzy. Przynajmniej na to liczę. Pracy nie mam jakoś specjalnie dużo, więc fajnie by było urywać się trochę wcześniej, ale na to nie będę już liczyć. Ahh życie...

3 komentarze: